Strony
▼
niedziela, 12 grudnia 2010
niedziela, 5 grudnia 2010
Budziszyn 1945 (cz. 1/2) czyli dlaczego Rosjanie musieli pomóc Polakom
- K... już widziałem dachy Drezna! - zaklął szpetnie mjr Szapołow, dowódca 4 Pułku Czołgów Ciężkich wsiadając do swojego Isa.
- Co się dzieje pod tym Budziszynem? - Dodał do sierżanta Wasilczuka - celowniczego swojego wozu. - W ciągu 12 godzin mamy wracać na wschód o prawie 70km. A tu wszędzie od zaje... Niemców.
Z jego pięknego Pułku liczącego 21 wozów zostało tylko 7 - dwa niepełne plutony i on. Rozkaz dowódcy armii był jasny. Mieli szybkim, nieubezpieczonym marszem ruszyć na Drezno. W marszu stracili sześć wozów z powodu awarii - nie było czasu naprawiać. Dwa wozy spalili gówniarze z Hitler Jugend, trzy wyleciały na minach a trzy załatwiły dziadki z Volkssturmu. Szapołow sam widział jak jakiś dziadek chwiejąc się na nogach trzymając w jednej ręce laskę a w drugiej panzerfausta zniszczył czołg dowódcy trzeciego plutonu. A tu? Masz ci babo placek. Mają się cofnąć, a po trasie pełno grenadierów. Piechota musiała zostać. Do osłony dostali kompanię saperów. Byli wśród zabudowań jakiejś zniszczonej wsi. Przed nimi rozciągało się pole, a za nim jakieś wzgórze i las w środku. Na lewo od lasu i na prawo od wzgórza znowu ruiny.
- Przykro patrzeć - pomyśłał major - ale to nic, to niemiecka ziemia. Nie podobało mu się to wszystko. Pole stanowiło otwartą przestrzeń, niebezpieczną dla jego czołgów. W lesie za polem mogli siedzieć Niemcy. Po lewej i po prawej stronie były jakieś zagajniki.
- Jak będą i tam, to będziemy załatwieni - powiedział przez interkom.
Jego chłopcy pokiwali głowami ze zrozumieniem. Znali dowódcę i myśleli podobnie.
Dowódca pułku bał się Tygrysów. Na Białorusi jego poprzedni pułk stracił połowę wozów w walce z dwoma kotkami. Wiedział, że jedyną szansą jest walka z bliska. Tygrys wolno obracał wieżę.
Tuż za polem płonęły jakieś magazyny i dogorywał jakiś Sherman. Nie wiadomo skąd się tu wziął. Szapołow pomyślał. - Żebyśmy tylko do nich dociągnęłi to już będziemy bezpieczni. Tu dostrzegł jednak szansę, jak bezpiecznie pokonać to pole. Po lewej stronie za zagajnikiem było wzniesienie. Jeśli jeden pluton dotarłby tam bezpiecznie to mógłby osłaniać drugi pluton. Saperów puścić środkiem, jakby w zbożu kryli się grenadierzy. W odwodzie miał baterię haubic 122mm - będą go osłaniać i lotcziki też obiecali pomóc.
- Radiotelegrafista - pierwszy i drugi pluton na przód. Saperzy wiedzą co robić. - Major zamknął właz swojej wieżyczki i ruszyli.
- Mechanik wjedź między te dwa spalone domy i czekaj.
Nad głowami usłyszeli ryk silników lotniczych. To Szturmowiki. Przyleciały zrzuciły bomby za lasem. Co tam się dzieje?
- Obywatelu majorze. Odebrałem meldunek od samolotów nakryli jakieś działa za tym lasem - zameldował radiotelegrafista.
- A więc są. Tak jak myśłałem - rzucił oficer.
Nad głowami usłyszeli gwizd lecących pocisków i tuż potem eksplozje tuż za sobą.
- Cholera nakryli saperów. Muszą być wstrzelani.
Tymczasem, pierwszy pluton dojeżdżał do wzgórza. Przejechali już jakieś 500m. Drugi pluton został trochę z tyłu, na prawej flance.
Nagle Szapołow w peryskopie swego czołu zobaczył jakiś błysk z lasu za polem. Jeden z Isów na wzgórzu pokrył się dymem.
- Mechanik na przód i zaraz w lewo za wzgórze to chyba osiemdziesiątka ósemka. Trzeba pomóc naszym. Na przedpolu zrobił się ruch. Jakaś piechota biegła w kierunku palącego się czołgu. Drugi z Isów próbował osłaniać załogę płonącego wozu. Ale zaraz obstąpiły go jakieś postacie w panterkach. Drugi IS stanął w płomieniach.
Celowniczy obserwujący przedpole ze swego peryskopu zameldował.
- Obywatelu majorze, to miotacz ognia, to chyba pionierzy.
Tak to musieli być pionierzy, za łatwo sobie poradzili z czołgiem.
- Radiotelegrafista, drugi pluton naprzód. Niech odciągną uwagę osiemdziesiątki ósemki.
- Mechanik, k.. na przód pełnym gazem.
- Co robią nasi saperzy.
- Lecą na pomoc naszym chłopakom.
Szapołow rzucił okiem w kierunku ostatniego wozu pierwszego plutonu. On też stał już w płomieniach. Minęło może pięć minut odkąd opóścili zabudowania.
- Radiotelegrafista. Haubice ogień zaporowy na skraj lasu, natychmiast... i proś o pomoc lotnictwo.
Nagle czołg zatrząsł się i rozległ się huk przebijający prawie bębenki. Dostali, ale pocisk rykoszetował albo ugrzązł w grubym pancerzu czołgu.
- Dowódco! Tygrysy, Tygrysy po prawej!
- Gdzie?
- Wychodzą z zagajnika! - ze strachem krzyczał celowniczy.
- Mechanik cała wstecz.
- Ładowniczy przeciwpancernym, ładuj.
- Celuj w bok!
- Ognia!
- Cholera, rykoszet.
- Ładuj jeszcze raz.
- Zaraz czekaj! Saperzy już na nim siedzą. Patrzcie już płonie. Mołodcy.
- Gdzie drugi?
- Ugrzązł na jakimś pniu! Nasi już go mają! Po nim! Płonie!
- Dobra chłopaki! Mechanik na przód, delikatnie na wzgórze, w osłonę wraków i obserwujemy teren. Gdzie drugi pluton?
Tymczasem, drugi pluton wiązał ogniem osiemdziesiątkę ósemkę. Dotarł nawet do wyznaczonego celu - płonącego magazynu. Ale znów dali o sobie znać pionierzy pancerni. W pojedynku z nimi płonął jeden IS. dwa pozostałe pozbawione osłony własnych saperów wycofały się, aby się przegrupować. Dowódca plutonu, nie czekając na rozkazy uwikłanego w walkę z Tygrysami dowódcy pułku, wydał rozkaz do ataku. Ufni w siłę pancerza Isów, czołgiści ruszyli na przód. Znowu dała o sobie znać osiem ósemka. Jeden z isów dostał i zaraz zasnuł się dymem. Tymczasem na wzgórzu rozgrywał się dramat. Bohaterscy sperzy natknęli się na morderczy ogień pionierów niemieckich, co gorsza z ruin wyjechały dwa pokraczne Miśki z ich dziwacznymi krótkimi lufami. Pierwsza salwa i resztki kompanii saperów zniknęły. Widział to Szapołow. Jego czołg skierował się na wzgórze. Dla saperów było za późno ale dla Brumbarów oznaczało to także śmierć. Pierwszy strzał z osiemdziesiątki piątki i niemiecki wóz stanął w płomieniach. Załoga drugiego nie wytrzymała i uciekła. Tym czasem dowódca drugiego plutonu palił się już w swoim wozie - to znowu pionierzy.
Szapołow, wiedząc co mu grozi na utratę resztek Pułku, nie mając drogi ucieczki przez otwarte pole, nakazał ruszyć naprzód. Wóz wyjechał z za wzgórza. Zdołał oddać jeden strzał odłamkowym i to był jego koniec. Trafienia z osiemdziesiątki ósemki nie wytrzymał przedni pancerz. Pocisk, wystrzelony z dwustu metrów, uderzył tuż pod wieżę i wyrwał ją z łożyska. Szapołow i jego podwałdni zginęli na miejscu. Pobojowisko zasnuło się dymem płonący siedmiu polskich czołgów, dwóch Tygrysów i dwóch Brummbarów.
Nazwiska, numery jednostek, mimo, że mogą pokrywać się z faktami, nie mają z nimi nic wspólnego. Historia jest zmyślona, choć prawdopodobna ;-)
- Co się dzieje pod tym Budziszynem? - Dodał do sierżanta Wasilczuka - celowniczego swojego wozu. - W ciągu 12 godzin mamy wracać na wschód o prawie 70km. A tu wszędzie od zaje... Niemców.
Z jego pięknego Pułku liczącego 21 wozów zostało tylko 7 - dwa niepełne plutony i on. Rozkaz dowódcy armii był jasny. Mieli szybkim, nieubezpieczonym marszem ruszyć na Drezno. W marszu stracili sześć wozów z powodu awarii - nie było czasu naprawiać. Dwa wozy spalili gówniarze z Hitler Jugend, trzy wyleciały na minach a trzy załatwiły dziadki z Volkssturmu. Szapołow sam widział jak jakiś dziadek chwiejąc się na nogach trzymając w jednej ręce laskę a w drugiej panzerfausta zniszczył czołg dowódcy trzeciego plutonu. A tu? Masz ci babo placek. Mają się cofnąć, a po trasie pełno grenadierów. Piechota musiała zostać. Do osłony dostali kompanię saperów. Byli wśród zabudowań jakiejś zniszczonej wsi. Przed nimi rozciągało się pole, a za nim jakieś wzgórze i las w środku. Na lewo od lasu i na prawo od wzgórza znowu ruiny.
- Przykro patrzeć - pomyśłał major - ale to nic, to niemiecka ziemia. Nie podobało mu się to wszystko. Pole stanowiło otwartą przestrzeń, niebezpieczną dla jego czołgów. W lesie za polem mogli siedzieć Niemcy. Po lewej i po prawej stronie były jakieś zagajniki.
- Jak będą i tam, to będziemy załatwieni - powiedział przez interkom.
Jego chłopcy pokiwali głowami ze zrozumieniem. Znali dowódcę i myśleli podobnie.
Dowódca pułku bał się Tygrysów. Na Białorusi jego poprzedni pułk stracił połowę wozów w walce z dwoma kotkami. Wiedział, że jedyną szansą jest walka z bliska. Tygrys wolno obracał wieżę.
Tuż za polem płonęły jakieś magazyny i dogorywał jakiś Sherman. Nie wiadomo skąd się tu wziął. Szapołow pomyślał. - Żebyśmy tylko do nich dociągnęłi to już będziemy bezpieczni. Tu dostrzegł jednak szansę, jak bezpiecznie pokonać to pole. Po lewej stronie za zagajnikiem było wzniesienie. Jeśli jeden pluton dotarłby tam bezpiecznie to mógłby osłaniać drugi pluton. Saperów puścić środkiem, jakby w zbożu kryli się grenadierzy. W odwodzie miał baterię haubic 122mm - będą go osłaniać i lotcziki też obiecali pomóc.
- Radiotelegrafista - pierwszy i drugi pluton na przód. Saperzy wiedzą co robić. - Major zamknął właz swojej wieżyczki i ruszyli.
- Mechanik wjedź między te dwa spalone domy i czekaj.
Nad głowami usłyszeli ryk silników lotniczych. To Szturmowiki. Przyleciały zrzuciły bomby za lasem. Co tam się dzieje?
- Obywatelu majorze. Odebrałem meldunek od samolotów nakryli jakieś działa za tym lasem - zameldował radiotelegrafista.
- A więc są. Tak jak myśłałem - rzucił oficer.
Nad głowami usłyszeli gwizd lecących pocisków i tuż potem eksplozje tuż za sobą.
- Cholera nakryli saperów. Muszą być wstrzelani.
Tymczasem, pierwszy pluton dojeżdżał do wzgórza. Przejechali już jakieś 500m. Drugi pluton został trochę z tyłu, na prawej flance.
Nagle Szapołow w peryskopie swego czołu zobaczył jakiś błysk z lasu za polem. Jeden z Isów na wzgórzu pokrył się dymem.
- Mechanik na przód i zaraz w lewo za wzgórze to chyba osiemdziesiątka ósemka. Trzeba pomóc naszym. Na przedpolu zrobił się ruch. Jakaś piechota biegła w kierunku palącego się czołgu. Drugi z Isów próbował osłaniać załogę płonącego wozu. Ale zaraz obstąpiły go jakieś postacie w panterkach. Drugi IS stanął w płomieniach.
Celowniczy obserwujący przedpole ze swego peryskopu zameldował.
- Obywatelu majorze, to miotacz ognia, to chyba pionierzy.
Tak to musieli być pionierzy, za łatwo sobie poradzili z czołgiem.
- Radiotelegrafista, drugi pluton naprzód. Niech odciągną uwagę osiemdziesiątki ósemki.
- Mechanik, k.. na przód pełnym gazem.
- Co robią nasi saperzy.
- Lecą na pomoc naszym chłopakom.
Szapołow rzucił okiem w kierunku ostatniego wozu pierwszego plutonu. On też stał już w płomieniach. Minęło może pięć minut odkąd opóścili zabudowania.
- Radiotelegrafista. Haubice ogień zaporowy na skraj lasu, natychmiast... i proś o pomoc lotnictwo.
Nagle czołg zatrząsł się i rozległ się huk przebijający prawie bębenki. Dostali, ale pocisk rykoszetował albo ugrzązł w grubym pancerzu czołgu.
- Dowódco! Tygrysy, Tygrysy po prawej!
- Gdzie?
- Wychodzą z zagajnika! - ze strachem krzyczał celowniczy.
- Mechanik cała wstecz.
- Ładowniczy przeciwpancernym, ładuj.
- Celuj w bok!
- Ognia!
- Cholera, rykoszet.
- Ładuj jeszcze raz.
- Zaraz czekaj! Saperzy już na nim siedzą. Patrzcie już płonie. Mołodcy.
- Gdzie drugi?
- Ugrzązł na jakimś pniu! Nasi już go mają! Po nim! Płonie!
- Dobra chłopaki! Mechanik na przód, delikatnie na wzgórze, w osłonę wraków i obserwujemy teren. Gdzie drugi pluton?
Tymczasem, drugi pluton wiązał ogniem osiemdziesiątkę ósemkę. Dotarł nawet do wyznaczonego celu - płonącego magazynu. Ale znów dali o sobie znać pionierzy pancerni. W pojedynku z nimi płonął jeden IS. dwa pozostałe pozbawione osłony własnych saperów wycofały się, aby się przegrupować. Dowódca plutonu, nie czekając na rozkazy uwikłanego w walkę z Tygrysami dowódcy pułku, wydał rozkaz do ataku. Ufni w siłę pancerza Isów, czołgiści ruszyli na przód. Znowu dała o sobie znać osiem ósemka. Jeden z isów dostał i zaraz zasnuł się dymem. Tymczasem na wzgórzu rozgrywał się dramat. Bohaterscy sperzy natknęli się na morderczy ogień pionierów niemieckich, co gorsza z ruin wyjechały dwa pokraczne Miśki z ich dziwacznymi krótkimi lufami. Pierwsza salwa i resztki kompanii saperów zniknęły. Widział to Szapołow. Jego czołg skierował się na wzgórze. Dla saperów było za późno ale dla Brumbarów oznaczało to także śmierć. Pierwszy strzał z osiemdziesiątki piątki i niemiecki wóz stanął w płomieniach. Załoga drugiego nie wytrzymała i uciekła. Tym czasem dowódca drugiego plutonu palił się już w swoim wozie - to znowu pionierzy.
Szapołow, wiedząc co mu grozi na utratę resztek Pułku, nie mając drogi ucieczki przez otwarte pole, nakazał ruszyć naprzód. Wóz wyjechał z za wzgórza. Zdołał oddać jeden strzał odłamkowym i to był jego koniec. Trafienia z osiemdziesiątki ósemki nie wytrzymał przedni pancerz. Pocisk, wystrzelony z dwustu metrów, uderzył tuż pod wieżę i wyrwał ją z łożyska. Szapołow i jego podwałdni zginęli na miejscu. Pobojowisko zasnuło się dymem płonący siedmiu polskich czołgów, dwóch Tygrysów i dwóch Brummbarów.
Nazwiska, numery jednostek, mimo, że mogą pokrywać się z faktami, nie mają z nimi nic wspólnego. Historia jest zmyślona, choć prawdopodobna ;-)
środa, 24 listopada 2010
Bój spotkaniowy 23.11.2010r.
23.11.2010r.
Kwiecień 1945r. okolice Budziszyna. 2 Armia WP po sforsowaniu Nysy Łużyckiej szybkim marszem ruszyła na zachód. Nie mający doświadczenia w dowodzeniu tak wielkim związkiem operacyjnym, gen. Świerczewski "Walter", chcąc przejść do historii wojskowości jako zdobywca Drezna, nakazał 1 KPanc. forsownym marszem, bez ubezpieczenia piechoty, ile sił w silnikach swoich dzielnych czołgów zdobyć to miasto. Ugrupowanie 2 Armii rozciągnęło się niebezpiecznie, co gorsza piechota została pozbawiona wsparcia swoich dzielnych czołgów. Tymczasem, z południa zbliżało się niebezpieczeństwo. Silne ugrupowanie wojsk niemieckich, spieszące na odsiecz swojemu ukochanemu Fuhrerowi, zamierzało pokazać Polakom na czym polegają podstawowe arkana sztuki wojennej. Niezbyt liczne ale dobrze wyszkolone i wbrew pozorom mające wysokie morale oddziały grenadierów pancernych, wsparte czołgami (których Polacy w tym momencie nie mieli) wykonały uderzenie w lewe skrzydło 2 AWP. Pierwsze Polskie jednostki , które wpadły pod hitlerowski walec zostały zdziesiątkowane i zaczęła się jadka. Polacy bez wsparcia czołgów byli stopniowo eliminowani, wkradła się panika. Sowiecki dowódca frontu początkowo zlekceważył wydarzenia na polskim odcinku i wysyłał jedynie ponaglające depesze nakazujące natychmiastowe przywrócenie ładu w polskich szeregach. Niestety nic to nie dało. Do polskiego dowództwa został wysłany rosyjski generał, który miał ocenić sytuację i złożyć meldunki. To co zastał przeraziło go nie na żarty. Natychmiast urlopował tow. Waltera a sam przejął dowodzenie. Na odsiecz Polakom zciągnięto jednostki pancerne Gwardii, a KPanc zawrócono spod Drezna. No ogromnym obszarze doszło do szeregu większych lub mniejszych walk o chrakterze boju spotkaniowego. W czasie jednego z nich 4 Pułk Czołgów Ciężkich wsparty saperami starł się z odziałami rozpoznawczymi wroga wzmocnionymi doskonałymi niszczycielami czołgów typu Jagdpanther. Saperzy operujący w środku ugrupowania mieli na skrzydłach silnie opancerzone i dość dobrze uzbrojone czołgi IS-1. W czasie pokonywania pola saperzy zostali nakryci ogniem artylerii i stracili swojego dowódcę. Co gorsza, do boju ruszyły wyposażone w transportery opancerzone i samochody pancerne niemieckie oddziały rozpoznawcze. Spłonął jeden IS - to sprawka Jagdpanthery. Doszło do wymiany ognia i na pomoc wezwano niezawodne Szturmowiki (IŁ2m3). Od bomb, rakiet i działek pokładowych spłonęła jedna Jagdpanthera a druga na pewien czas została wyeliminowana, oberwał też jeden z plutonów niemieckich grenadierów wyposażony w Schwimmwageny - zaskoczeni Niemcy wystraszyli się i do końca bitwy nie udało się ich przekonać do walki. Ostatecznie Niemców udało się zatrzymać. A na obszarze działania 2 Armii zapanował względny spokój.
Poniżej kilka fotek ilustrujący wydarzenia i samo pole bitwy.
środa, 30 czerwca 2010
FOW. Znaczniki celów.
Tym razem kilka fotek do moich znaczników celów (ang. objective markers), które są wykorzystywane w grze Flames of War. W grze tej wymaga się, żeby każda ze stron walcząca na makiecie, w odpowiedniej jej części(-ach) umieściła znaczniki celów, których zdobycie należy do warunków odniesienia zwycięstwa w poszczególnych scenaruszach/misjach. Oczywiście, jak w każdej grze figurkowej, ważne jest aby takie znaczniki, zresztą jak i cała makieta, były jak najbardziej estetyczne i oczywiście wyjątkowe. Ponieważ większość graczy stosuje markery wyprodukowane przez twórców systemu FOW (firma Battle Front - BF), ja zdecydowałem się urozmaicić zestaw swoich markerów i sięgnąłem do zasobów firmy Kerr&King (link można znaleźć na podstronie z linkami mojego bloga). Wróćmy jednak do tematu. Klikając tu>, można znaleźć galerię zdjęć moich markerów. Wśród nich są zniszczony Sherman (BF), zniszczony niemiecki samolot rozpoznawczy Storch (bocian) - K&K, zniszczony magazyn z pełnymi :-) zapasów beczkami, workami i skrzynkami (K&K), stanowisko ogniowe okopanego po wieżę niemieckiego czołgu Panzerkampfwagen IVG (K&K).
Życzę miłego oglądania.
poniedziałek, 28 czerwca 2010
FOW. Brytyjska kompania piechoty.
Poniżej link do galerii zdjęć brytyjskiej kompanii piechoty przygotowanej do gry Flames of War. Modele wykonane są z metalu i opodstawkowane i pomalowane przeze mnie. Na zdjęciach umieściłem 2 plutony piechoty w mundurach z Normandii, 1 pluton (podwinięte rękawy) z Włoch, 1 pluton saperów (Normandia), pluton moździerzy 3-calowych, dowództwo kompanii (Normandia) w opcji z moździerzami 3-calowymi, dowództwo kompanii (Włochy) i trochę podstawek z czałgistami, które w grze wykorzystuje się do oznaczenia załóg, które porzuciły swoje pojazdy. Do malowania piechoty jako koloru pdstawowego użyłem farbek Humbrol 29 (mundur), Humbrol 72 (oporządzenie), Humbrol 105 (chełmy). Farbki naniosłem na czarny podkład GW (w sprayu). Potem potraktowałem to washem (Vallejo Ink czarny), a na koniec piskową fabką Pactry wykończyłem techniką suchego pędzla. Tam gdzie farbki jest za dużo, wygląda to na zabrudzenie wyschniętym błotem, a tam gdzie jest w sam raz, daje w efekcie rozjaśnienie elementów wypukłych. Podstawki malowałem różnie - brąz w różnych odcieniach i zielona. Na to trawka modelarska a jako krzaki wykorzystałem gąbkę do makiet. Wszystkie farbki poza Humbrolkami to akryle. Miłego oglądania. (galeria zdjęć piechoty). Zobacz także tu > jak ta sama piechota wyglądała przed wykończeniem podstawek.
FOW. Brytyjskie 25. funtówki
Zapraszam do obejrzenia poniższego linku (Zdjęcia baterii). Zobaczycie moje najnowsze dzieło. Zdjęcia przedstawiają baterię brytyjskich haubic 25-funtowych w skali 1:100 przygotowanych do gry Flames of War (FOW). Gra jak i modele zostały opracowane przez firmę Batllefront z Nowej Zelandii. Gra - należy do rodzaju gier bitewnych i jest jedną z najbardziej popularnych gier bitewnych na świecie.
Może teraz trochę o modelach. Haubice i piechota są wykonane z metalu a pojazdy i podstawki pod haubice głównie z żywicy.
Modele pokryłem czarnym podkładem GamesWorkshop (GW) a następnie pojazdy, przodki i haubice pomalowałem farbą w Sprayu oferowaną przez Battlefront (twórca systemu FOW). Do malowania opon użyłem Tank Grey (Vallejo). Podstawki to dobrana w odpowiednich proporcjach mieszanka artystycznych akryli brązowego, białego i czarnego. Technika malowania piechoty została opisana w poście poświęconym kompanii piechoty brytyjskiej. Po naniesieniu kolorów podstawowych naniosłem czarny wash (ink Vallejo) a na koniec suchym pędzlem farbka o kolorze piaskowym Pactry. Całość oceńcie sami.
sobota, 8 maja 2010
Grenadier 2010
TKS z Muzeum Wojska Polskiego
Sherman w barwach 1DPanc. gen. Maczka z Muzeum Wojska Polskiego
Samochód pancerny "Kubuś" skonstruowany podczas Powstania Warszawskiego w 1944r. - eksponat z Muzeum Wojska Polskiego
Według mojej wiedzy oryginalny Kubuś nie zachował się w całości. Prezentowany egzemplarz ma prawdopodobnie oryginalny pancerz, natomiast zamiast oryginalnego podwozia ciężarówki Chevrolet 157 użyto do rekonstrukcji ciężarówki ZIS. Drugi egzemplarz, znajdujący się w Muzeum Powstania Warszawskiego, to duplikat odtworzony po wojnie. Więcej informacji na ten temat znajduje się tu.
Grenadierzy SS tuż przed symulowaną walką z aliantami
Pokazy systemów bitewnych