Otóż miałem do sklejenia i pomalowania żywiczno metalowy model samolotu P-47D Thunderbolt w skali 1:144 firmy Battlefront do gry bitewnej Flames of War, choć być może zastosowanie w jakiś innych grach też by mógł znaleźć. ;-)
Według Battlefront samolot ten powinien mieć malowanie jak na załączonym obrazku proponowanego malowania i mimo tego w internecie można znaleźć mnóstwo bardzo ciekawych malowań tego samolotu takie malowanie postanowiłem wykonać.
Oczywiście, sklejony model pokryłem podkładem a jako kolor bazowy użyłem farbki olejnej Humbrol w kolorze srebrnego metaliku (191). O właśnie takiej. :-)
Otóż przyszedł czas na nałożenie lakieru bezbarwnego, który miał zabezpieczyć kalkomanie przed zdarciem a powierzchcnię modelu przed otarciami. Jak zwykle sięgnąłem po lakier firmy Army Painter w sprayu, o właśnie taki jak poniżej.
O jakież było moje zdziwienie, gdy dosłownie tuż po tryśnięciu sprayem, powierzchnia modelu zaczęła się marszczyć a po wyschnięciu wyglądała tak, jakby srebrna farba zaczęła się łuszczyć. Pierwsza myśl to "cholera, już jest za stara", a druga "może to reakcja chemiczna?". No i sprawdziłem z czego wykonany jest lakier Army Painter i... zawiera aceton. To trochę tak jakby na farbę olejną nałożył farbę nitro. Starsi modelarze wiedzą o co chodzi, te farby sie gryzły.
Szczęśliwie lakierem trysnąłem tylko dolną powierzchnię modelu góra i boki były nienaruszone. Aby potwierdzić swoje domysły postanowiłem sprawdzić jak zachowa się górna powierzchnia samolotu pomalowana lakierem bezbarwnym Pactry, na bazie akrylu, i... nic się nie stało.
No i co teraz?
Miałem do wyboru zmyć cały modele lub tylko jego dolną część. Strasznie było mi szkoda kalkomanii na burtach i górnym płacie. Postanowiłem zmyć jednak tylko dół.
I czego użyłem? Ano tego, to moje ostatnie odkrycie to kosztujący całe 9 zł za półlitra rozcieńczalnik do farb akrylowych, taki najzwyczajniejszy prosto z hipermarketu budowlanego. Mówię Wam, jest świetny. Namaczając wacik w tym płynie starannnie usunąłem lakier (acetonowy), farbkę olejną, i podkład (chyba też na bazie acetonu).
Po tej operacji i wyschnięciu modelu, dolną powierzchnię znowu pomalowałem swoją humbrolką, zrobiłem przybrudzenia i pinwash. Ostatecznie dolna powierzchnia wygląda tak.
Farbkę nałożyłem pędzlem, na model nakleiłem kalkomanie, dodałem inne kolory (akrylowe) i doszedłem do momentu jak na poniższym zdjęciu. Ładnie, prawda? Zważywszy, że moja humbrolka ma prawie 30 lat, to ja jestem zadowolony - byłem. :-(
Otóż przyszedł czas na nałożenie lakieru bezbarwnego, który miał zabezpieczyć kalkomanie przed zdarciem a powierzchcnię modelu przed otarciami. Jak zwykle sięgnąłem po lakier firmy Army Painter w sprayu, o właśnie taki jak poniżej.
O jakież było moje zdziwienie, gdy dosłownie tuż po tryśnięciu sprayem, powierzchnia modelu zaczęła się marszczyć a po wyschnięciu wyglądała tak, jakby srebrna farba zaczęła się łuszczyć. Pierwsza myśl to "cholera, już jest za stara", a druga "może to reakcja chemiczna?". No i sprawdziłem z czego wykonany jest lakier Army Painter i... zawiera aceton. To trochę tak jakby na farbę olejną nałożył farbę nitro. Starsi modelarze wiedzą o co chodzi, te farby sie gryzły.
Szczęśliwie lakierem trysnąłem tylko dolną powierzchnię modelu góra i boki były nienaruszone. Aby potwierdzić swoje domysły postanowiłem sprawdzić jak zachowa się górna powierzchnia samolotu pomalowana lakierem bezbarwnym Pactry, na bazie akrylu, i... nic się nie stało.
No i co teraz?
Miałem do wyboru zmyć cały modele lub tylko jego dolną część. Strasznie było mi szkoda kalkomanii na burtach i górnym płacie. Postanowiłem zmyć jednak tylko dół.
I czego użyłem? Ano tego, to moje ostatnie odkrycie to kosztujący całe 9 zł za półlitra rozcieńczalnik do farb akrylowych, taki najzwyczajniejszy prosto z hipermarketu budowlanego. Mówię Wam, jest świetny. Namaczając wacik w tym płynie starannnie usunąłem lakier (acetonowy), farbkę olejną, i podkład (chyba też na bazie acetonu).
Po tej operacji i wyschnięciu modelu, dolną powierzchnię znowu pomalowałem swoją humbrolką, zrobiłem przybrudzenia i pinwash. Ostatecznie dolna powierzchnia wygląda tak.
A efekcie końcowym napiszę w osobnym artykule.
Bardzo niemiła niespodzianka ale za to jakiż bagaż doświadczeń z niej wyniesiony. Dobrze zrobiłeś, że zmyłeś tylko dół, szkoda byłoby te pracy wykonanej na górze samolotu. Tak czy owak - to dobra robota! :-)
OdpowiedzUsuńDzięki
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń